piątek, 26 września 2014

Rozdział 3 "W istocie nie wiemy, czy ofiarami jego gry nie jesteśmy my."

   Witajcie, tym razem po dwumiesięcznej przerwie! Dzisiaj w ramach wynagrodzenia przychodzę do Was z zestawem filmików o sadze HP, które udało mi się wyhaczyć na YT.

1) https://www.youtube.com/watch?v=HlEzViE0myk
2) https://www.youtube.com/watch?v=EUhPLb_vCkg
3) https://www.youtube.com/watch?v=JEZZXjoAPfg
4) https://www.youtube.com/watch?v=t3lmd8ECuXQ
5) https://www.youtube.com/watch?v=h7T0QehdDd8

   Chciałam Was również poinformować, że od teraz funkcjonuje Sowiarnia i tam możecie umieszczać wszelki spam.
   Miłego oglądania i czytania!



   Pierwszy tydzień minął w mgnieniu oka, ustępując miejsca wyczekiwanemu przez wszystkich uczniów weekendowi. Wraz z nastaniem wolnych od lekcji dni miała rozpocząć się wyprawa Harry'ego w poszukiwaniu horkruksów. Wybraniec rzecz jasna już od piątku nie mówił o niczym innym, a temat przepowiedni był już dla niego przeszłością, tak samo jak i dla Rona. Hermiona ku ich zaskoczeniu również nie wspominała nic o tej sprawie, nie powiedziała też chłopcom, w jakim stanie zastała tłustowłosego dupka z lochów w jego komnatach, jednak jego osoba zaprzątała jej głowę cały czas. Pijany Snape? To niedorzeczne! Przecież zawsze znany był ze swojej żelaznej samokontroli! Prawdę mówiąc, gdyby jednak powiedziała Harry'emu i Ronowi, co widziała, wyśmialiby ją i wysłali do Munga.
    Harry był tak przejęty swoją misją, że nie potrzebował dużo czasu na przygotowanie. Wrzucił do torby pelerynę-niewidkę, chwycił różdżkę w rękę i już pięć minut później stał przy drzwiach wiodących na zewnątrz. Zaspani Ron i Hermiona dobiegli do niego chwilę później, by porządnie go wyściskać i wycałować, po czym życzyć powodzenia. Nie zabrakło również Ginny, za którą przywędrowali Neville, Seamus, Dean, Luna i siostry Patil. Członkowie Zakonu z zazdrością obserwowali Harry'ego opuszczającego Hogwart u boku Dumbledore'a. Większość z nich jeszcze nie doczekała się swoich pierwszych zadań, nie wspominając o tak poważnej misji.
   Wystarczyło, że olbrzymie dębowe drzwi zatrzasnęły się za bliznowatym, a wszyscy ziewający postanowili z powrotem położyć się do łóżek. Jedynie Hermiona jako ranny ptaszek uznała, że powrót pod puchową kołdrę zdecydowanie przegrywa ze stosem książek. Gryfoni w połowie drogi pożegnali Lunę, po czym skierowali się do wieży. Hermiona spojrzała na budzik, który stale tykał na jej szafce nocnej. Była prawie szósta, czyli miała dość czasu, by przestudiować kilka woluminów. W trybie natychmiastowym zmieniła koszulę nocną na bluzę i dżinsy, po czym chwyciła wielkie tomiszcze i w podskokach skierowała się do Pokoju Wspólnego, gdzie rozłożyła się na kanapie przed kominkiem. Przez piękne pół godziny w spokoju pochłaniała treść książki "Niespełna uzdrowiciel", jednak wkrótce ogień w kominku zaczął wyjątkowo natarczywie trzaskać, przerywając trans, w który wpadła Hermiona. Dziewczyna z irytacją spojrzała na płomienie, po czym spadła z kanapy na widok twarzy Syriusza wyłaniającej się z ognia.
   - Ugh - jęknęła dziewczyna, rozcierając sobie obolały kark i sadowiąc się z powrotem na kanapie. - Syriuszu, co tu robisz?
   Nawet przez płomienie dało się dostrzec niepokój na twarzy mężczyzny. Hermiona zauważyła, że coś nie gra.
   - Witaj, Hermiono. Dobrze, że cię zastałem, bo bałem się, że o tej porze nikogo tu nie będzie. Słyszałem, że Harry właśnie opuścił Hogwart.
   - Tak, razem z Dumbledore'em szukają horkruksów - przytaknęła Hermiona. - Coś się stało?
   Głowa Syriusza zamigotała w płomieniach.
   - Śmierciożercy chcieli wtargnąć do Kwatery Głównej.
   Hermiona wytrzeszczyła oczy.
   - Przecież Kwatera jest chroniona wieloma potężnymi zaklęciami!
   - Dlatego im się to nie udało. Ale wiedzą już, gdzie się znajduje.
   Hermiona potrząsnęła głową z niedowierzaniem.
   - Skąd się dowiedzieli?! Przecież nikt z Zakonu... - dziewczyna zakryła usta dłonią. - Myślisz, że ktoś nas zdradził?
   - Nikt poza Snape'em nie mógłby tego zrobić.
   Gryfonka spojrzała na Syriusza wzrokiem godnym bazyliszka.
   - Snape jest po naszej stronie! Przecież Dumbledore mu ufa!
   Syriusz pokręcił głową.
   - Hermiono, Voldemort też mu ufa. To działa w dwie strony i w istocie nie wiemy, czy ofiarami jego gry nie jesteśmy my.
   Nim Hermiona zdążyła podważyć jego tezę, ogień zasyczał, a głowa Syriusza zniknęła w płomieniach. Dziewczyna pędem odniosła książki, po czym pobiegła do dormitorium chłopców, by obudzić Rona.
   - Ronald, wstawaj!
   Rudzielec przetarł oczy.
   - Pali się czy co? Dopiero położyłem się spać! A zresztą kto pozwolił ci tu wejść?!
   Hermiona przewróciła oczami.
   - Śmierciożercy wiedzą, gdzie jest Kwatera Główna i omal się do niej nie dostali!
   Ron spojrzał na nią jak na wariatkę.
   - Hermiono, dobrze się czujesz? Może gnębiwtryski poprzestawiały ci w głowie...
   Dziewczyna chwyciła kołdrę Rona i zrzuciła ją na podłogę.
   - Ej!
   Gryfonka usiadła na łóżku obok rudzielca.
   - Mówię poważnie. Rozmawiałam z Syriuszem przez kominek w Pokoju Wspólnym. On uważa, że Snape nas wydał, ale to przecież absurd!
   - I ma rację! Ja tam nigdy nie wierzyłem w dobre intencje dupka z lochów.
   Po krótkiej wymianie zdań Hermiona opuściła dormitorium chłopców, by dać Ronowi przywrócić się do ładu, po czym razem z Ginny skierowali się do Wielkiej Sali. Ron jak zwykle zjadł za trzech, a w tym czasie Ginny i Hermiona żywo dyskutowały o tym, co się zdarzyło.
   - Teraz będziemy musieli przenieść kwaterę - zauważyła Ginny. - Pewnie do Nory. W wakacje często były tam spotkania Zakonu.
   - Myślisz, że Nora to bezpieczne miejsce? Przecież Dumbledore sam mówił, że planuje znaleźć nowe lokum dla waszej rodziny.
   - W takim razie zadba i o kwaterę - wtrącił Ron z pełną buzią.
   - Mam nadzieję, że Dumbledore nad wszystkim panuje - mruknęła pod nosem Hermiona, wpatrując się w smugi deszczu za oknem.

* * *

    Sobotnie popołudnie było wyjątkowo pochmurne i burzowe, co krytycznie przyjęli członkowie drużyn quidditcha, w tym również Ron. Chłopak jednak nawet nie myślał, by zajrzeć do książek. Usiadł obok zagłębionej w stosie pergaminów Hermiony, po czym rozłożył szachy z zamiarem zagrania z samym sobą. Nie było to jednak to, co z Harry'm. Nie mógł tak przeżywać zdobycia pionka, czy stracenia jednego ze swoich. Po pierwszej wygranej rundzie chłopak odrzucił szachy, po czym spojrzał na Hermionę. Dziewczyna przez cały ten czas nawet nie drgnęła, pochłonięta pisaniem wypracowania. Jej włosy falami opadały na wychudłe ramiona, a czekoladowe oczy błądziły po arkuszach pergaminu. Ron przypomniał sobie uczucie, które żywił do niej w piątej klasie. Jednak ją interesowały tylko książki. W szóstej klasie pojawiła się Lavender, która stłumiła wszelkie uczucia do Hermiony. Wszystko byłoby idealnie, gdyby jednak pewnego dnia Ron nie zdradził Lavender z Parvati. Teraz, kiedy był sam, zrozumiał, że tak naprawdę nikogo jeszcze nie darzył takim uczuciem, jak Hermiony. Tym razem nie mógł jednak przegrać z książkami. 

* * *

   Hermiona nigdy jeszcze nie wyczekiwała niczego tak bardzo, jak sobotniego wieczoru. Punktualnie o 19:00 przekroczyła próg Skrzydła Szpitalnego i skierowała się do gabinetu pani Pomfrey. 
   - Witam, panno Granger - przywitała ją pielęgniarka. - Myślę, że bez zbędnych wstępów trzeba zabrać się do pracy w praktyce. Proszę za mną!
   Gryfonka zdziwiła się, gdy pani Pomfrey minęła ostatnie łóżko szpitalne i wyszła z pomieszczenia, jednak szła dalej za nią.
   - Gdzie my właściwie idziemy? - zapytała zdezorientowana, gdy minęły piętro, na którym znajdował się gabinet dyrektora i schodziły po schodach coraz niżej.
   - Ach, dobrze, że mi przypomniałaś! Postanowiłam, że wpierw powinnaś poznać parę eliksirów leczniczych, bo to podstawa. Jednak jest w tym zamku osoba, która lepiej się na tym zna i to ona powinna zaznajomić cię z tym działem magomedycyny.
   Hermionie zaschło w gardle. Pięknie zapowiadające się praktyki od teraz miały zamienić się w piekło. Poczuła ukłucie zazdrości, kiedy pomyślała o Harry'm na prawdziwej misji. Jednak zaraz się ocknęła. Przecież nie może to długo trwać. Pocierpi jakiś czas, a kiedy zamknie rozdział magomedycznych eliksirów, będzie mogła z powrotem cieszyć się praktykami. Z tą prawie pozytywną myślą weszła za panią Pomfrey do gabinetu Mistrza Eliksirów. Dupek z Lochów jak zawsze miał nietęgą minę, a gdy ujrzał gryfońską burzę loków, skrzywił się nieznacznie. Poppy przywitała się, po czym oznajmiła, że zostawia Hermionę pod jego opiekę i szybko wyparowała. Gryfonka w tym czasie przeżywała najgorsze minuty swojego życia.
   - No dobra, Granger. Zaczniemy od początku. Co wiesz o podstawowym eliksirze leczącym?
   Dziewczyna przełknęła głośno ślinę, po czym wyrecytowała:
   - Jest to eliksir, który podaje się na przeziębienia i niegroźnie choroby. Do przygotowania potrzebne są czyrak, suszona pokrzywa, kruszone kły węża, rogate ślimaki oraz kolce jeżozwierza.
   - Wykuć na pamięć parę pojęć z podręcznika każdy potrafi. No, może z wyjątkiem Weasley'a. A teraz do kociołka, masz godzinę na zrobienie eliksiru!
   Hermiona podbiegła do blatu i napełniła kociołek wrzącą wodą. Położyła pokrzywę na desce do krojenia, czując jak Mistrz Eliksirów bacznie jej się przygląda. No tak, tylko czeka, żeby powiedzieć jakiś przytyk, pomyślała. A więc wszystko trzeba robić z niezwykłą precyzją. Zaczęła kroić liście tak samo perfekcyjnymi i okrężnymi ruchami jak Snape. Uśmiechnęła się, myśląc, że pewnie wygląda jak profesjonalistka.
   - Z czego tak się śmiejesz, Granger? - warknął Mistrz Eliksirów. - Te praktyki to poważna sprawa, a nie jakaś tam błahostka. Poza tym skończysz ten eliksir za rok, jeśli będziesz robić tak powolne, zresztą i dziwaczne ruchy.
   Hermiona z naburmuszoną miną posłuchała profesora. Zaczęła kruszyć kły węża i razem z pokrzywą wrzuciła je do kociołka. Wszystko robiła w tempie natychmiastowym, by zdążyć przed czasem.
   - Na wyścigach jesteś? - Snape miał wyjątkowy humor do czepiania się jej. - Uważaj na to, co robisz, bo jeszcze kogoś otrujesz. Zawód uzdrowiciela to odpowiedzialna praca, a każda kolejna minuta coraz bardziej upewnia mnie, że nie jest dla ciebie.
   Hermiona zacisnęła pięść na nożu. Wyobraziła sobie piękną scenę z użyciem tego noża przeciwko Nietoperzowi. W końcu po niespełna czterdziestu minutach skończyła eliksir, wzdychając z ulgą. Mistrz Eliksirów podszedł do kociołka i pomieszał chochlą. Skrzywił się nieznacznie, a Hermiona wiedziała, co to oznacza: eliksir jest 'znośny'.
   - Przelej to do fiolek i zmiataj stąd.
   Hermiona z wielką ulgą wykonała polecenie, po czym jak najprędzej wyszła, rzucając szybkie "Do widzenia". Po tak wykańczającej godzinie dziewczyna miała ochotę jedynie na ciepłą kąpiel i wieczór z książkami. Jednak jej marzenia zostały rozproszone przy posągu Jednookiej Czarownicy. Gryfonka nawet w letargu dostrzegła napis na ścianie, wyglądający mniej więcej tak jak ten, który zobaczyła w drugiej klasie, gdy Komnata Tajemnic została otwarta. Podeszła trochę bliżej, a gdy doszło do niej sedno tych słów, zamarła.

W blasku ceglanych ścian kasztelu
uwięziona tkwi dusza.
Strzeżcie się ci, którzy z ogniem igracie.

   Hermiona zakryła usta dłonią. Zrobiła kilka kroków w stronę wielkiego okna, które okalały białe zasłony tańczące na wietrze. Obok okna stał posąg Jednookiej Czarownicy, a za nim skrywała się skrzynia. Cichy głosik w głowie Hermiony podpowiedział jej, by nie otwierała wieka. Nie posłuchała go i zajrzała do środka, jednak szybko tego pożałowała. 
   W skrzyni leżało martwe ciało Parvati Patil. Wyglądało, jakby rozkładało się już od miesiąca: skóra pobladła, zrobiła się nieco brązowawa, miała wiele ran. Oczodoły były puste, a nad zwłokami polatywała chmara much. To był najgorszy, a zarazem najsmutniejszy widok, z jakim Gryfonka miała do czynienia. Zakryła usta dłonią, po czym, nie chcąc upaść, chwyciła się za posąg i kucnęła, a do jej oczu zaczęły napływać łzy. 

9 komentarzy:

  1. Ożeszkurwajapierdole
    tak to mogę podsumować, aż mnie zatkało przez tą końcówkę ;O
    Parvati! :O
    Naprawdę nie wiem co w tej sytuacji napisać...

    Zmieszana Rickmanicka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć :)
    O fucken :O Miałam już w głowie wizję napisania ci takiego megazajebistego i konstruktywnego komentarza, ale po tej ostatniej scenie szczena opadła. Wiedziałam, że to się stanie prędzej czy później, w końcu czytałam twoje opowiadanie na poprzednim blogu, ale że już, to bym w życiu nie pomyślała. Prawie przywitałam się z podłogą. No, ale cóż...
    Kurczę, kochana, ten rozdział był naprawdę dobry! :) Genialny styl i język, pięknie zbudowane zdania, opisy, określenia... Jezu, ja chcę umieć tak pisać *o* O.o
    Zostawiam wiadro weny! :D
    Buziaki
    always

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow, zaskoczyłaś mnie tym rozdziałem. Jestem ciekawa kto jest zdrajcą i kto oraz dlaczego zabił Parvati. Bardzo się cieszę, że dodałaś nowy rozdział. Życzę weny Paulina

    OdpowiedzUsuń
  4. O!!! Jak mogłaś w takim momencie zakończyć?!?!
    Wspaniały rozdziaŁ!
    Czekam na kolejny :D
    Pozdrawiam i weny życzę :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawi mnie czemu Syriusz powiedzial to Hermionie, a nie Minervie. W koncu to chyba ona jest bardziej odpowiednia osoba do odbioru takich wiadomosci.
    Moze to troche nie na miejscu ale kocham krwawe mordy... I ten naprawde mi sie spodobal. Idealne opisy, a juz zwlaszcza ten ostatni.
    Czekam na nastepny rozdzial.
    Zycze duzo weny <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Po pierwsze: nie przepraszaj za opowiadania, nigdy.
    A po drugie: pamiętaj, że porażka to jedynie podstawa do wygranej.
    Przyszłam tutaj, bo już dawno temu zostawiłaś u mnie NN i to z kolejnego rozdziału, i nie wiem czemu go usunęłaś albo porobiłaś przeróbki. Zamiast przerabiać i zastanawiać się nad tym, co już napisałaś musisz iść dalej i uczyć się na błędach :)
    Jestem niezdrowo zaciekawiona dalszymi losami i tak, tak, tak, ja też uwielbiam krwawe mordy! :D
    Czekam, czekam na więcej i poproszę o NN, gdy coś dodasz :)))

    Ściskam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak jak pisałam przedtem wszystko dzieję się tak szybko... Ale od razy Ci to wybaczyłam po przeczytaniu tego rozdziału. Masz niekonwencjonalne pomysły. Uśmiercenie Parvati wciągnęło mnie niesamowicie i... I nic, bo rozdział się skończył! Naprawdę, jak mogłaś?! Snape wreszcie zaczął pomiatać Gryfonką, mam nadzieję, że ona odpłaci mu się z nawiązką. Kwatera Główna Zakonu odkryta przez Śmierciożerców, nie ładnie, oj nie, nie. Syriusz żyje? Zawsze go lubiłam, więc całkowite zrozumienie. Teraz męczy mnie jedno pytanie. Kto do cholery jest tym nowym czarnoksiężnikiem?! Bo logiczne jest, że to zapewne on uśmiercił Gryfonkę.
    Rozdział świetny! Zniecierpliwiona czekam na kontynuację!
    Buziaczki!
    cersei1

    OdpowiedzUsuń
  8. Piszę jeszcze raz. Nie mam pojęcia czy gdzieś Ci już to napisałam, czy nie, ale w każdym razie jesteś nominowana do LBA (http://hermionaxseverus.blogspot.com/2014/10/liebster-blog-award.html#more) mam nadzieję, że przyniesie pożądany skutek i więcej osób Cię odwiedzi!

    xoxo

    OdpowiedzUsuń
  9. O Merlinie, co musiała przeżywać Hermiona widząc rozkładające się ciało zamordowanej koleżanki ;o

    Zapraszam do mnie
    severhermione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń